piątek, 17 kwietnia 2009


Sztuczne ciepło kaloryfera jest tym, co mogę dostać na pewno... pod warunkiem, że nie zabraknie pieniędzy na opał... W takim cieple... jakże przyjemnym dla wymarzniętego ciała... mogę wyjść na obchód... Powiedzmy, że jestem sama.... cóż za rozkoszna świadomość bezgrzesznej przyjemności... Podstawowym prawem człowieka powinno być prawo do ciszy i samotności. Prawo konstytucyjne. Najwyższe prawo. Mam takie w sercu wypisane, ale co z tego... ile ja tam mam praw wypisanych.... niektóre brzmią bajecznie.... inne dowcipnie.... o innych lepiej nie wspominać.... więc idę... powietrze mokre.... rześkie.... liście jakie już duże, rozwinięte.... nabrzmiałe od zieloności....Wszystko żyje jak żyło.... pająki wierzą w swoje nitki... ptaki w swoje skrzydła.... zające w swoje uszy... niebo nudnie błękitne...Muszę kupić sobie porządną kurtkę przeciwdeszczową... taka kurtka to skarb. Parasole są dla dam.... zawsze szkoda było mi ręki do parasola.... Rękę do kieszeni można włożyć.... moje ręce lubią kieszenie.... moja głowa lubi kaptur... A więc samotność... Patrzeć można w górę.... trochę pokapie na twarz.... jakieś wrażenia zmysłowe będą... albo w dół... kamyki.... patyki.... buty.... albo przed siebie.... gdzie kończy się ścieżka.... lubię czasem do tyłu iść ... to podobno odświeża pracę mózgu....a ja zwyczajnie lubię się kręcić.... i kiedy jestem sama... bez odniesień .... bez relacji.... bez wymuszania na sobie... mogę się sobie poprzyglądać.... pozwolić myślom poukładać się swobodnie.... bez wyjaśnień... tłumaczeń... drogowskazów... Piękna jesteś... wyspo...
A kurtkę miałam kiedyś pomarańczową...
Marpi, pamiętasz?

czwartek, 2 kwietnia 2009


Czasami zbyt mocno wierzę w marzenia. Wydaje się, że one pomagają, że dają siłę, że tworzą piękno życia. Powiedzmy sobie szczerze: marzenia to ułuda... Wstaję... sen odpływa... czuję piach pod powiekami.... i to jest rzeczywistość. Szorstkość ręcznika, przelotna kpina, głośne nawoływanie... plamy na spodniach, pusta lodówka, skaczące literki przed oczami... bolący ząb, odgrzany obiad, wrzask dzieci na przerwie... gorzka kawa, plotka, brak paliwa...

Czas na uczucia... na modlitwę... na przemyślenia... Abstrakcja...

Spać nie mam kiedy... dorywczo przysypiam z Maksem....

Jeść nie mam kiedy... tę samą kanapkę od tygodnia w torbie noszę... pewnie zzieleniała... nie mam odwagi otworzyć...

Paznokcie papierowe mam.... łatwo podrzeć...

Kosz rzeczy do prasowania ... kosz rzeczy do prania.... kosz rzeczy do szycia...

Skierowania do lekarza straciły ważność...

A ja straciłam głos.