środa, 24 grudnia 2008


Urodziłam Jezusa
A może to On urodził mnie
Urodziliśmy się dla siebie
Wobec siebie
Gdzieś tu, niedaleko serca
Więc znów pieluszka tkliwości
I kołderka ze snu
I wpatruję się w Ciebie tak blisko...
Twój zapach z mojego ciała
I z sianka
I obłok ciepła między nami...
A więc taki jesteś
Kruchy, delikatny, maleńki
Tak pasujesz do moich rąk
Patrzysz ciekawie, wyczekująco...
Ściskasz piąstką mój zdziwiony palec

Nakarmię Cię mlekiem czułości
Twoja wierna Obecność będzie mnie strzec

poniedziałek, 22 grudnia 2008



Z przytupem :)

Aniołowie kursują między nami...
Z lekarstwami, balsamami, bandażami...

Czasem padną gdzieś pod drzewem zmęczeni


- Może się to serce Darka odmieni...
- Może znajdzie przyjaciela Agata...
- Wiktorowi trzeba pomóc zejść ze świata...
- Piotruś śpi lub marudzi, nie pisze...
Trzeba zrobić mu porządek wśród fiszek...
- Marta znowu rodzicom pyskuje...
- Mariuszowi sensu w tym wszystkim brakuje...
- Gosia płacze załamana, bo czasami
nie nadąża ze wszystkimi pracami...

Zasnął anioł przejęty, zmartwiony
Rzucił we śnie swój fach utrapiony.

Spadł mi piórkiem błyszczącym pod stopy,
Co oznacza zapewne kłopoty...

Trzeba będzie zakasać rękawy
I się zabrać za anielskie sprawy... :)


sobota, 20 grudnia 2008


Nie zaszczepiłaś mnie, Mamo, przeciwko Miłości.
Poważne zaniedbanie.
Spałabym snem kamiennym od dwudziestej drugiej do szóstej.
Jadłabym regularnie, dużo, z apetytem.
Nie jeździłabym z piskiem opon na zakrętach.
Nie płakałabym w ławce za kolumną.
Raczej myłabym okna zamiast wpatrywać się w nie z tęsknotą.
Nie marnowałabym czasu na rozmowy o gorzkim życiu ze sprzątaczką, kiedy szkoła już pusta.
Nie zastanawiałabym się, czy to grzech, sprawdzać kartkówki w niedzielę.
Czytałabym romanse zamiast trudnych rozmów z mężem.
A gdy Maks zasypiałby sam, malowałabym paznokcie.
Odpornej na miłość nie podskoczyłby żaden szczeniak ani ksiądz w kościele.
No i kasy uzbierałabym sporo.
Zasady jedna po drugiej wypełniałyby się w życiu same.
A ja okrągła i zadowolona liczyłabym dyplomy na ścianie.
Tak mi życie zmarnowałaś, Mamo...


Umyłam okna na święta, żeby było jasne... :) Są czyste i przezroczyste jak dusza po spowiedzi. Małe to pole dla wyobraźni, za to brzózki jak ładnie widać... :)

czwartek, 18 grudnia 2008


Adwent

Drzwi będą otwarte
Rozłożę pluszowy dywanik
Nazbieram błękitu niezapominajek
Ubiorę sukienkę utkaną z tęsknoty
Ja - panna niezbyt roztropna
zapalę lampkę
Usiądę
Położę ręce na kolanach
Będę udawać, że czekam cierpliwie

Z daleka usłyszę Twoje kroki
Wybiegnę
Zdmuchnę śnieg z Twoich włosów
Wezmę Cię za rękę
Wprowadzę

środa, 17 grudnia 2008

Sama przytachałam ten kamień.
Przenosiłam go słowami.
Zaklinałam bladym cieniem czułości.
Upraszałam modlitwą.

Nie znikał.
Był coraz bliżej.
Skuwałam swoją niecierpliwość.
Rósł we mnie.
Zabierał myśli.
Zaciążył na emocjach.
Spadł na uczucia.

Boże, kamień we mnie...
Na czubkach palców...
Na końcu spojrzenia...
Między słowami...

Nie obudzę go.
Nie ogrzeję.
Nie wygram z nim.

poniedziałek, 15 grudnia 2008


Dostaję życie w kawałkach światła
Przeciskam się z nimi przez tłum
Wciąż muszę przystawać z uprzejmości
Czuję jak stygną mi w dłoniach
Kiedy je zobaczę, Panie
Kiedy wreszcie?
Gdy o północy owiewa mnie przestrzeń
Wypuszczam je
Czarne węgielki wbite w piasek

niedziela, 14 grudnia 2008


Mężowi

Twoja miłość, M, jest wszędzie...
czeka w telefonie
pędzi samochodem
pisze listy o piątej nad ranem wciąż te same...
Twoja miłość, M
ustawia mój czas
przesuwa licznik działań
mierzy temperaturę moich emocji
przynagla do modlitwy...
Coś nie tak, M?
Coś nie tak?
Wyrywa mnie ze snu...
szczeka na mnie i warczy...
Twoja miłość, M...
Kocham Cię, kocham Cię, tak... bardzo Cię kocham

czwartek, 11 grudnia 2008



Kiedy woda spływa strumieniem z mokrych włosów
I głowę pochylam na znak
Że ufam wodzie
Wtedy to, że zmieniam wzór na posadzce moich myśli
Jest tylko częścią planu... tylko częścią
Ostrożnie zawijam drogocenne włosy w suchy ręcznik
Zawijam włosy w ręcznik
A woda wsiąka w jego pustą miękkość i tak wsiąka moje zaufanie
Wysuszyć można wszystko
Włosy i łzy, i róże po deszczu
I ręcznik z zaufaniem

poniedziałek, 8 grudnia 2008


W kołysankach śniegu przytulam ciepłe rączki moich marzeń...
"Jesteś moją księżniczką... moją specjalną mamusią" - mówi Maks.
Na wyspie jest już cicho, tylko pochrapywanie dzieci przez sen i nocne opary mgieł suną ciężko, szurając w powietrzu.
Znowu Cię szukam niespokojnie, Panie...

niedziela, 7 grudnia 2008


Na wyspie nimm jest sama. Ma lampkę, którą oświetla tunel w gąszczu lian, płacht liści i zabójczych kryjówek nocnych morderców. Nie czuje lęku. Czeka. Wierzy. Potrafi się bronić. Czasem płacze. Od rana pływa na wydrze i ze smakiem zjada robaki. Nie dziwi się ludziom, dopóki nie podchodzą zbyt blisko. Nimm kocha Tatę. Nawet kiedy jest nieobecny. I nie tęskni za Mamą, której nie ma.