
Miesza się. Kotłuje. Dusi. Przyciąga. Odpycha. Buduje. Wali.
Chciałabym z gracją i uśmiechem wyjąć uprzejmym gestem z tego przepastnego wora jak z eleganckiej torebki miły drobiazg, cacko, misternej roboty, koronkowej... niechby Cię zachwycił... przyglądałbyś się z zainteresowaniem, liczyłbyś różyczki tak symetrycznie ułożone... powiedziałabym lekko..." to dla Ciebie... nic wielkiego... zawsze noszę to przy sobie...sama utkałam, namalowałam, uformowałam, wyhaftowałam.... jestem w tym dobra...gdy tu naciśniesz, zagra subtelną melodię.... a w tym okienku pojawi się najpiękniejszy obraz... nie widziałeś jeszcze takiego..."
W tym przepastnym worze mam mnóstwo takich drobiazgów, klejnocików, świecidełek. Gorączkowo wyciągam jedno po drugim. Oglądam. Boże, przecież tu brak jednej różyczki. Wyrzucam. A to? Obtłuczone.... Do śmietnika. Może znajdę coś lepszego... melodyjka fałszuje... w tamtym obraz zamazany.... cholera.... wyrzucam jedno po drugim.... żeby już koniec był, ale nie... wciąż znajduję nowe, bez liku... co za fatalny urodzaj na śmieci...
I po co to robię... wciąż tkam, wciąż układam, wymyślam, kombinuję, wciąż stwarzam pod palcami, pod myślami, pod słowami... wciąż mi w sercu rośnie...
Ekspresjo, ekspresjo... jestem z tobą w ciąży... ale dzieci wciąż kalekie rodzę...